#two – ułóż swój przepis!

Długo zastanawiałam się nad stworzeniem tego mazidła. Przecież interesuję się tak wieloma rzeczami, że pisanie o jednej tematyce w końcu zeszłoby i tak na zupełnie inny tor. Postanowiłam,
że stworzę coś w rodzaju ‘kolejny ciekawy poradnik życiowy’. Nie, nie pamiętniczek, w którym zapiszę każdy szczegół życia, lecz pewne wskazówki, które ułatwiają mnie samej smakowanie życia. Być może i Tobie. Nie ma to na rzeczy dyskryminowania czyjegoś losu, jest to pewnego rodzaju wskazówka ‘know-how’.

A do rzeczy… życie jest piękne, jeśli pozwalacie sobie na coś, czego do tej pory nawet nie przeszło wam przez myśl by coś takiego robić. Dlaczego? Bo życie trzeba przeżyć, a nie dożyć. Ja sama zaczynałam od małego kroku, jakim jest zjedzenie krewetki(chociaż mój strach wyglądał mniej więcej tak jakby to małe stworzenie miało zjeść mnie :D), ale okazało się, że nie taki diabeł straszny i na dodatek dobrze smakuje :>
Uwielbiam eksperymentować, lecz na dzień dzisiejszy wiem, że na pewno nie skoczę na bungee..lecz i to pewnie swoim czasie zamieni się na pragnienie.

Nie bójcie się ludzi.. macie swój instynkt po to, by wiedzieć, komu można ufać, a z kogo za przeproszeniem zrobić dojną krowę bo kłapie jęzorem dla własnej przyjemności, przy okazji robiąc dla nas przysługę.

A jak wiadomo, człowiek póki się nie przewróci to się nie nauczy. Najbardziej boli na najbliższych, gdzie wkładając cały kapitał w postaci zaufania nie otrzymujemy w zamian nic. Niekiedy obcy ludzie okazują więcej serca i życzliwości niż najbliżsi. Ale przecież oni też kiedyś byli nam obcy.. pomijam rodzinę.
Paradoks? Ironia?
Wyznaję złotą zasadę chociażby w swoim związku, że nikt nie powie Ci prawdy czując na sobie Twoją złość. Nigdy. Naucz się tego, a będziesz posiadaczem/-ką bezcennej cechy, którą nie tylko Ty sam/a będziesz doceniała, ale inni.
Bardzo często siedzę z człowiekiem i rozmawiam z nim o jego problemach.. no właśnie – problemach. Czy nie przyjemniej siedzieć i rozmawiać, o tym jakie przyjemne dziś zakupy zrobiłam? Czy może jak idealnie obrałam ziemniaka na obiad? 😉
To są właśnie te małe rzeczy, które małymi krokami zamieniają nam rytm codziennego dnia w czynności, które tak naprawdę od zawsze nas cieszyły. Nie da się idealnie stworzyć przepisu dla wszystkich, każdy jest indywidualny, dlatego najprościej będzie mi zaprosić do indywidualnej konwersacji, nie gryzę 😀

Przeglądając wiele stron napotykam się ciągle jak ulepszać swoje życie.. jednak widzę wciąż jedną tendencję, że próbują nam wciskać swoje pomysły i swój styl życia. Dlaczego nie moglibyśmy sami ułożyć swojego przepisu na udane życie? Otóż to, do tego wszystko się sprowadza, jak polepszyć jakość życia. Jak zrobić z niego zajebiste multikulti. Po co to wszystko? Ano po to, że przecież mamy szare, nudne, bez polotu bytowanie. Nie potrafimy rozsądnie spojrzeć na to, co mamy, porównać, że inni mogli mieć gorzej.
Z czego to wynika? Próbujemy dostosować się do czyjegoś przepisu, zapominając jaki mamy własny gust i doprawiać go po swojemu. W ten sposób upodabniamy się do tego stereotypu i koło się zamyka, nam się wydaje, że jest okej, inny zerżnie ten pomysł, przyjdzie następny, którzy będzie hejtował i w końcu sam się przekona i tak nam rośnie łańcuch pokarmowy.
Pamiętajcie, każdy jest różny. Są tylko osoby podobne do siebie.
Idealnie pasuje tu pewne stwierdzenie , które wygrzebałam gdzieś na stronce:
‘do póki jesteś sobą, nie masz konkurencji’.

A.

https://www.facebook.com/bruneolcia

#first – start

Otwieram worda.. i patrzę. I wiecie co? Wcale nie widzę pustej kartki, czy też bakterii zwaną pustkowiem, która w podświadomości krzyczy, że będzie to nic nie wnoszące zrzędzenie..wręcz przeciwnie. Każe pisać. Wszystko co czuję, a czuję inaczej. Welcome to my World.

Może po krótce o mnie, 20 lat, o innym przysposobieniu, lecz zachowaniu tradycji polskich, z wykształcenia płeć żeńska. Pomieszkuję w centrum Polski, lecz nie cierpię tego miasta, mimo powszechnie uznanego rozwoju. Ale znoszę to bo przecież póki co to mogę sobie pogrzebać w swojej skarbonce i nie wygrzebię z niej nawet jednej monety, dzięki której mogłabym zwojować świat. Jeszcze pół roku do ukończenia technikum, i co? I i tak się nic nie zmieni, przecież nie złapię Pana Boga za nogi. W polskiej gospodarce udzielę się co najmniej tyle co liść sałaty w procesie odchudzania Gesslerowej.

So…

Przyrównywanie wszystkiego i wszystkich do pewnej grupy ciągle powoduje, że nie smakujemy czegoś nowego, tylko żyjąc, przy płytkim odbiorze sami siebie skazujemy na ograniczenie horyzontu światowego, jakim jest stereotyp. Po co to wszystko? Czy nie można żyć, poznając te rzeczy na nowo, przy okazji poszerzając te rzeczy, które sami sobie zamknęliśmy w celi zwanej – granicą?

No właśnie… apropo granic, właśnie nawala do mnie Messenger z szajsunga(nie iPhone!) z kolejnymi super problemami ludzi, którzy myślą, że błędy postępujące na ich niekorzyść są tymi wywołane TYLKO przez kogoś. Błąd, zawsze coś dzieję się dzięki nam, a że niektóre z tych efektów są negatywne to najprościej zrzucić winę. Po co? Bo przecież do błędu przyznać się jest wstydem..nie bójmy sięo tym mówić. O ile prościej byłoby być bezpośrednim, przy okazji druga strona spojrzałaby na nas bardziej przychylnym i radosnym okiem słuchając porażek. Nie jesteśmy nieomylni..

Z tego kawałka niezbyt wylewnego można by rzec, że jestem pesymistką..i wcale się wam nie dziwię, że odnosicie takie wrażenie. Ponoć to pierwsze to najważniejsze. Ja mam nieco inną dewizę życiową i brzmi ona ‘chcesz mieć to czego nie mają inni, rób rzeczy, których dotąd nie robiłeś’.

Jestem optymistką, cholernie szczęśliwą z tego, co ma i z tego, co przynosi jej wyobraźnia każdego ranka, popołudnia i wieczora. Bo nic więcej nie mam. Ponoć to piękno tkwi w prostocie. Chcemy więcej, gdy mamy więcej, dlaczego nie? Wolno nam. Czujemy się pewniej mając nieco więcej, lecz niedobrze, gdy czujemy się lepsi..od kogoś.
Żyjemy dzięki umysłowi, żyjemy dwa razy, materialnie i duchowo. Marzenia, sny, a nawet wyobrażanie sobie sklepowej z rogu w stroju pielęgniarki nie jest niczym złym, przecież nikt nam tego nie odbierze.
Ani nikt za nas życia nie przeżyje, więc dlaczego by jej nie poderwać? 😉

Raz  chcę być właścicielką sieciówki z fajnymi ciuchami, bo przecież sama mam pojęcie o tym jak dobrze wyglądać, za chwilę pomysł fotografa, zaraz psychologa… z tym ostatnim utożsamiam się najbardziej. Lubię rozmawiać..dużo rozmawiać. Cieszy mnie każdy uśmiech osoby wywołany moim gestem. Czy można chcieć więcej niż czyjeś szczęście? Oczywiście nic nie narzucam, każdy ma inną definicję swojego szczęścia. 
Nikt jednak nie ma serca z kamienia, tylko potrzeba takiego samego kamienia, by to rozłupać. Na każdego działa coś tak bardzo rozmiękczającego, co sprawia, że momentalnie skała w głowie przestaje nią być i zamienia się w walkę szarych komórek i momentalnie daje sygnał do oczu, do których napływają łzy..do każdego można dotrzeć, lecz trzeba mieć na to sposób.
Może zamiast wymyślać, trzeba twardy mur przed sobą postawić? A może sposobem na to wszystko jest tradycyjne wypisywanie tego w danym okresie czasu, co chcemy robić i skracać później o te pozycje, z którymi mamy mniej wspólnego? Jest to jakiś sposób.
W końcu nadejdzie upragniony konsensus… i zaczynajmy to robić.

Nie jest to kolejne mazidło w postaci dziennika Bridget Jones, ale czymś w rodzaju życiowego eseju.
Nasze życie to ‘i’, a my to kropka nad tą literą.

A.

https://www.facebook.com/bruneolcia